niedziela, 14 października 2012

rodzinny dom

w czasie kiedy Y leczyła kaca, ja spędzałam owocny dzień z rodziną. o 6.00 obudził mnie mój kot, zaraz potem, koło 9 byłam na zakupach z mamą i kupiłam sobie kąpielówki w gatcie. w domu jednak okazało się, że mają miejsce na siusiaka, ale i tak już z sąsiadem się umówiłam na basen, więc ze zwisem czy bez, idę. potem wylegiwałam ze zwierzętami na dywanie, oglądałam nowy ulubiony serial moich rodziców. typu "ranczo" ale inny, bo o mnichach. a, i oczywiście jedliśmy obiad. były papryki nadziewane borowikami.
w międzyczasie, w toalecie czytałam lokalnego kuriera. moją uwagę przykuł artykuł o tytule MANIFA ROZPACZY POD RATUSZEM. pod spodem notka o odebraniu koncesji na alkohol w podrzędnym klubie i manifestacji, jaka miała miejsce zapewne po imprezie, na której okazało się, że browara nie ma. na fotkach lambadziary z megafonem. boże, jak dobrze, że zaraz stąd wyjeżdżam.

kot Pusiak wygrzewa się przy kominku


pozdrawiam
X

sobota, 13 października 2012

a dziś buraki były

dziś zaliczyłyśmy z X bardzo wczesną jak na nas pobudkę. niestety nie była ona zaplanowana - o 10 odwiedził nas nasz ukochany sąsiad Z z prośbą o fajkę. postanowiłyśmy nie wracać już do łóżek, tylko produktywnie zacząć dzień i od razu zabrałyśmy się za przygotowywanie obiadu, odpuszczając sobie nawet najważniejszy posiłek dnia, jakim jest śniadanie.


otulona w swój awangardowy koc z rękawami X i Sajmon budzą się do życia o 11.52


BURAKI. chodziły za nami od dawna, może to dlatego, że w pewnym sensie trochę się z nimi ostatnio utożsamiamy. pomysłów było kilka - klasyczny barszcz, buraczki smażone z sokiem pomarańczowym, sałatka z orzechami i rukolą. ostatecznie jednak stwierdziłyśmy, że warto wykorzystać zalegające w lodówce ciasto francuskie i postanowiłyśmy zrobić tartę. brzmiało dziwnie, ale zaryzykowałyśmy i było warto.


tarta z burakami i kozim serem

1 opakowanie ciasta francuskiego
2 średniej wielkości buraki
2 cebule
1 łyżeczka brązowego cukru
2 łyżki octu balsamicznego
3 łyżki gęstej śmietany 12%
3 łyżki jogurtu naturalnego
3 łyżki koziego serka do smarowania (biedronka zaskakuje!)
słonecznik
zioła prowansalskie (najlepszy byłby sam tymianek, ale akurat go nie miałyśmy), sól, pieprz
kilka plastrów żółtego sera

nieobrane buraki pieczemy w ponakłuwanym w paru miejscach rękawie przez około godzinę, aż będą miękkie. w międzyczasie smażymy na oliwie grubo pokrojoną cebulę. gdy zaczyna brązowieć, dodajemy cukier oraz ocet balsamiczny i przesmażamy do czasu aż drażniący zapach balsamu zamieni się w słodki aromat karmelu. przyprawiamy solą, pieprzem oraz ziołami i zdejmujemy z ognia. w kubku mieszamy śmietanę z jogurtem naturalnym i serkiem kozim. na pewno lepszy byłby normalny kozi ser porozrzucany na całej powierzchni, ale tego akurat nie miałyśmy, więc musiałyśmy improwizować. 
wykładamy formę ciastem francuskim, zachowując dosyć wysokie brzegi, i przekładamy na nie warzywa. całość zalewamy masą śmietanową i posypujemy słonecznikiem. wstawiamy do nagrzanego do temperatury 230st piekarnika na jakieś 20 minut. po tym czasie rozkładamy żółty ser i czekamy 5 minut aż się roztopi. 
i włala, gotowy i bardzo pyszny obiad o godzinie 12.30.


na dowód, że nie kłamałam, wrzucam ślicznie przerobione retrozdjątka. trzeba sobie jakoś radzić, nie mając ajfona ani lustrzanki, prawda?





pozdrawiam
Y



piątek, 12 października 2012

anonimowe początki

jesteśmy dwie. chwilowo nie studiujemy. nasze życie jest pasmem nudnych dni, w które co jakiś czas wdzierają się ciekawe miniatrakcje. mamy słomiany zapał, prokrastynujemy, a na każdy pomysł odpowiadamy sobie typowe dla nas "nie chce mi się". nasze dni zazwyczaj polegają na leżeniu w łóżku z dwoma laptopami i pluszowym słoniem, z przerwami na często niebanalne obiady, które zazwyczaj wydają się być najważniejszym wydarzeniem dnia. natomiast wieczory spędzamy jako umiarkowane ćmy barowe.

jesteśmy takie jak reszta naszego pokolenia i chcemy udokumentować nasze najlepsze, a zarazem najbardziej zmarnowane lata młodości. zapraszamy do lektury.