sobota, 13 października 2012

a dziś buraki były

dziś zaliczyłyśmy z X bardzo wczesną jak na nas pobudkę. niestety nie była ona zaplanowana - o 10 odwiedził nas nasz ukochany sąsiad Z z prośbą o fajkę. postanowiłyśmy nie wracać już do łóżek, tylko produktywnie zacząć dzień i od razu zabrałyśmy się za przygotowywanie obiadu, odpuszczając sobie nawet najważniejszy posiłek dnia, jakim jest śniadanie.


otulona w swój awangardowy koc z rękawami X i Sajmon budzą się do życia o 11.52


BURAKI. chodziły za nami od dawna, może to dlatego, że w pewnym sensie trochę się z nimi ostatnio utożsamiamy. pomysłów było kilka - klasyczny barszcz, buraczki smażone z sokiem pomarańczowym, sałatka z orzechami i rukolą. ostatecznie jednak stwierdziłyśmy, że warto wykorzystać zalegające w lodówce ciasto francuskie i postanowiłyśmy zrobić tartę. brzmiało dziwnie, ale zaryzykowałyśmy i było warto.


tarta z burakami i kozim serem

1 opakowanie ciasta francuskiego
2 średniej wielkości buraki
2 cebule
1 łyżeczka brązowego cukru
2 łyżki octu balsamicznego
3 łyżki gęstej śmietany 12%
3 łyżki jogurtu naturalnego
3 łyżki koziego serka do smarowania (biedronka zaskakuje!)
słonecznik
zioła prowansalskie (najlepszy byłby sam tymianek, ale akurat go nie miałyśmy), sól, pieprz
kilka plastrów żółtego sera

nieobrane buraki pieczemy w ponakłuwanym w paru miejscach rękawie przez około godzinę, aż będą miękkie. w międzyczasie smażymy na oliwie grubo pokrojoną cebulę. gdy zaczyna brązowieć, dodajemy cukier oraz ocet balsamiczny i przesmażamy do czasu aż drażniący zapach balsamu zamieni się w słodki aromat karmelu. przyprawiamy solą, pieprzem oraz ziołami i zdejmujemy z ognia. w kubku mieszamy śmietanę z jogurtem naturalnym i serkiem kozim. na pewno lepszy byłby normalny kozi ser porozrzucany na całej powierzchni, ale tego akurat nie miałyśmy, więc musiałyśmy improwizować. 
wykładamy formę ciastem francuskim, zachowując dosyć wysokie brzegi, i przekładamy na nie warzywa. całość zalewamy masą śmietanową i posypujemy słonecznikiem. wstawiamy do nagrzanego do temperatury 230st piekarnika na jakieś 20 minut. po tym czasie rozkładamy żółty ser i czekamy 5 minut aż się roztopi. 
i włala, gotowy i bardzo pyszny obiad o godzinie 12.30.


na dowód, że nie kłamałam, wrzucam ślicznie przerobione retrozdjątka. trzeba sobie jakoś radzić, nie mając ajfona ani lustrzanki, prawda?





pozdrawiam
Y



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz